Wiele się ostatnio słyszy o nowym algorytmie Google’a – o Pandzie. Mogłoby się wydawać, że takie sympatyczne zwierzątko zajadające się pędami bambusa nie może spowodować nic złego, a tymczasem okazuje się, że sieje postrach wśród wielu pozycjonerów. Miła panda ma za zadanie wytępienie wszelkiej niewartościowej treści z internetu. Niektórzy powiedzą, że to porywanie się z motyką na słońce, ponieważ to niemożliwe. Możliwe jednak to zaczyna być w momencie, gdy panda ma władzę, bo to przecież dziecko Google’a, który może robić co chce z zawartością swojej wyszukiwarki. Panda ma za zadanie sprawić, by internet wyglądał tak, jak przed kilku laty, gdy strony nie indeksowały się w błyskawicznym tempie, ponieważ każda treść była niejako „badana” przez roboty wyszukiwarki. Odkąd mamy do czynienia z Caffeiną wprowadzoną w 2009 roku, do indeksu trafia prawie natychmiast wszystko (chociaż niektórzy nadal uważają, że zbyt wolno i stosują wszelkie możliwe metody, aby tę indeksację przyspieszyć. Mowa tu o rotacyjnych SWL-ach, pingowaniu i masowemu dodawaniu wszelkich podstron do precli, ale przecież nie o tym ten wpis). Wraz z wszelkimi spamami i śmieciami. Nie oszukujmy się. Stoją za tym pozycjonerzy tworzący kompletnie bezwartościowe zaplecze.
Panda ma wziąć się za wszelką zduplikowaną treść, mało wartościowe artykuły, a także tak zwane „farmy linków”. I bardzo dobrze! Wtedy na rynku pozostaną tylko ci pozycjonerzy, którzy posiadają wartościowe zaplecze. Dobrze dla mnie. Pojawią się nowe zlecenia. Można również przypuszczać, że wzrosną ceny za SEOCopywriting, ponieważ pożądane zaczną być teksty wartościowe, dłuższe niż 1000 znaków, przekazujące merytoryczne informacje. Nigdy nie interesowało mnie tworzenie spamu, dlatego wiem, że nie mam się czym martwić.
Zmiany wyjdą także na dobre „zwykłym” użytkownikom internetu, którzy ufają internetowi jak lekarzowi, prawnikowi czy innemu specjaliście. Z wywiadu, który przeprowadził magazyn Wired z Mattem Cuttsem wynika, że docierają do Google’a informacje z podziękowaniami za uwartościowienie wyszukiwarki. Przykładem jest kobieta, która przez rok myślała, że jej dziecko cierpi na stwardnienie rozsiane, ponieważ naczytała się w internecie informacji, które pozwoliły jej tak myśleć. Bezwartościowe strony pojawiały się wyżej w wynikach wyszukiwania, niż strony medyczne, rządowe itp. No cóż. Jeśli ktoś jest tak naiwny, że wierzy w pierwsze lepsze newsy na jakikolwiek temat, to jego sprawa. Każdy normalny człowiek od razu wybrałby się do lekarza, aby sprawdzić diagnozę.
Cóż. Google musi mieć na uwadze wszystkich. Nawet tych nie do końca uświadomionych i myślących racjonalnie. Musi się w końcu liczyć z poziomem intelektualnym ludzi, którzy na co dzień korzystają z wyszukiwarki. Dlatego właśnie, chociażby dla takich ludzi, Panda będzie ratunkiem.
Można by się długo zastanawiać, na jakiej zasadzie będzie owa Panda wartościować treści. Przecież nie da się obiektywnie stwierdzić, czy dany tekst niesie za sobą pewną jakość czy nie. To trudne nawet dla ludzi. Ciekawe, jak poradzi sobie z tym algorytm. Pozostaje nam czekać i obserwować.