Zainspirowana wpisem Michała Góreckiego o tym, kim jest strateg w Social Media, postanowiłam napisać o tym, czym właściwie zajmuje się SEO-wiec. Podobnie jak u Michała, regularnie spotykam się z problemem wyjaśnienia znajomym i rodzinie, co robię. Co prawda, moja praca nie kojarzy się z siedzeniem na fejsie, ale za to w SERP-ach (tylko co tak naprawdę można robić w  SERP-ach, przecież to nudne?!).

Mam naprawdę świetną babcię, która ze szczerym zainteresowaniem pyta czasem, co tak naprawdę robię. Trudno mi to wyjaśnić – „Babciu, wiesz skąd ludzie wiedzą, gdzie jest w ich mieście sklep z farbami? – Z internetu! – A wiesz, na jakiej zasadzie to wyszukują? – Nie! – No to widzisz Babciu, jest sobie taka wielka wyszukiwarka, która skupia wszystkie strony internetowe, w tym sklepu z farbami z Twojego miasta – i ja właśnie zajmuję się tym, żeby dana firma znajdowała się tam wyżej, niż inne. – Ahaaaa!. Nadal nie rozumiem”.

Z rodzicami jest łatwiej – „Magda, a jak Ty właściwie zarabiasz na życie, jesteś informatykiem, tak?? – Nie mamo, informatyk składa komputery. Pamiętasz, gdzie szukałaś sobie ostatnio opinii o ekspresie do kawy? – No tak, w Guglu! – No właśnie mamo, a ja dbam o to, żebyś znalazła to, czego szukasz, na stronie, która należy do mojego klienta. – Ahaaa! – A jak Ty to robisz?! – Aj mamo, kiedyś Ci opowiem”.

Facepalm

Jeszcze łatwiej jest ze znajomymi – „Magda, a gdzie Ty pracujesz? – W agencji marketingowej – a i biznes swój rozkręcam – A co Ty tam robisz? – Pozycjonuję! – A co to znaczy? – Podnoszę pozycje stron swoim klientom. – W Google’u? – Ekhm, no tak, ale nie tylko, w innych wyszukiwarkach też – A to nie jest tak, że najlepsze strony są i tak u góry, bo są najlepsze? – Hmm, nie do końca – A to nie jest tak, że można sobie wykupić u Gugla pierwsze miejsce? – Nie, to są linki sponsorowane, AdWords, to coś innego. – Aha, a po co to robisz, skoro pierwszą pozycję można sobie kupić? – Hmm… Pogadamy o tym kiedyś, ok?”.

I tak to często wygląda. A jak to jest w branży? Poszczególne ekstra tytuły i nazwy stanowisk nie zawsze są jasne nawet dla nas. I tak mamy np.

  • Managera SEO – to po prostu mądra nazwa dla kierownika działu SEO – mogłoby się wydawać, że cały dzień siedzi i patrzy, co robią jego ludzie i ciągle krytykuje, a przecież do niego należą wszelkie oferty (jeśli nie przygotowanie, to przynajmniej koordynacja i techniczne uwagi), a także client service. Raczej nigdy nie ma weekendu, bo w każdej chwili może wyskoczyć sytuacja awaryjna.
  • Specjalistę SEO – Robi wszystko to, co manager działu, ale ma mniejszą odpowiedzialność.
  • Analityka SEO – Mogłoby się wydawać, że cały dzień siedzi w analyticsie i sobie patrzy na kanał e-commerce analizując, ile to klient nie zarobił. A w praktyce nigdy nie ma na nic czasu.
  • Młodszego specjalistę SEO – tak nazywamy w branży wszelkich preclowrzucacy, komentospamiarzy, katalogerów i innych. Nazwa stanowiska chyba taka, żeby po prostu osobnika tego zbyt szybko nie zniechęcić do pracy – która jest naprawdę żmudna i ciężka!
  • SEOCopywritera – tu chyba wszystko jasne – to pisarze od precli, przez zapleczoteksty, po świetne teksty na strony klientów (dobry SEOCopy świetnie sobie z tym poradzi).

Powinnam jeszcze wspomnieć o programiście SEO – ale robotę dla nich najczęściej się outsource’uje. Czasem do gry trzeba też wkręcić Social Media Specjalistów i Ninjów, a także „zwykłych” copywriterów.

No cóż. Podsumowując, jesteśmy taką branżą, którą trudno wytłumaczyć, podobnie jak z funduszami europejskimi – efekt robimy, ale nas nie widać 😉 A jak Wy tłumaczycie swoim bliskim to, co robicie?